Przenieśliśmy go do pokoju. Ja pierdole. Jak dobrze, ze się nie ocknął.
Odetchnąłem. Ale zaraz potem spojrzałem uważnie na Junho.
-Ej. To ty zacząłeś to z Voldemortem. Poza tym... Ja... Nie jestem zbyt przekonywujący, ok?-powiedziałem z powagą.
Och, dupa. I tak to zrobię. Ugh.
-Poza tym Voldemort nie prosi, ok? Nie cyztałeś nigdy Harrego Pottera?-spojrzałem na niego z niedowierzaniem.-Dobra, idę.-uprzedziłem jego odpowiedź.
Poszedłem do łazienki z tymi rzeczami.
-Czarny Pan powiedział, żebyś powiesił te rzeczy.-powiedziałem twardo, rzucając mu je.
Uniosłem lekko brew, widząc, jak siedzi na podłodze i masuje sobie brzuch.
Chrząknąłem cicho. No.
Offline
Kame wygladał już całkiem normalnie, tylko te....poczochrane włosy. Starałem się żeby wyglądały normalnie. Ok, kedy juz w miare było ok, wyszedłem z pokoju i zabrałem skarpetki.
- Jeszcze skarpetki - powiesiłem je
Offline
Dostałem po twarzy od Czarnego pana. Co ja? Sprzątaczka? Smuny mój los. Zaskomlalem i wziąłem ubrania.
- A gdzie mamy sznureeeeekkkk? - zapytałem, wcyhodząc z łazienki - EJ! Koszulasty! Pójdziemy zjeść? Mówiłeś coś o omletach? - krzyczałem, bo za bardzo nie wiedziałem gdzie jest
Offline
Powoli opuściłem ła... Kwaterę Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać
Cóż. Wróciłem do Junho, przyglądając się po drodze Yukke'owi. Dysrketnie wskazałem mu palcem, w którą stronę ma się zwrócić z krzykiem.
-I... Już? Nic mu nie jest?-zapytałem o Kame.
No bo bez kitu. Głupio by było, gdyby tak teraz... No dobra. Mama zawsze mówi, ze "kracze", więc siedzę cicho.
Offline
Tak własciwie to wyczołgałem się z szafy. Wyszedłem z szafy na czworaka i popatrzylem na chłopakow ktorzy przede mna stali. Nie za bardzo pamietam dlaczego spalem w szafie. Z miną typu "wtf co ja tu robie o kurwa jak mnie boli głowa" sturlałem sie na podloge
Offline
Ale sajgon.. Jeszcze trochę i tu zwariuję.
- Yukke, Voldemort będzie z ciebie dumny... - powiedziałem - Umyłeś nawet łazienkę? Ale...Wiesz, on chyba dziś nie przyjdzie, zjedzmy coś, zrobie ci omleta skoro jesteś głodny - dodałem
- Śpi jak kamień, w ogóle to był strasznie durny pomysł, zeby włazić do wanny i lać do niej wody - spojrzałem na Jaewooka - ...Eee...Chansung? Dlaczego byłeś w szafie? Z resztą, niewazne.
Zszedłem do kuchni i stwierdziłem, że zrobię yukke naleśniki, bo omlet chyba nie wyjdzie, za mało jajek.
- Masz Yukke, z truskawkami - podałem mu talerzyk
Offline
Rozwiesiłem ciuchy i już byłem gotowy iść na dół do kuchni, kiedy ten śmieszny wylazł z szafy.
- Dobrze się spało? - uśmiechnałem się do niego i pogłaskalem go po głowie - Koszulasty będzie robił jedzenie~! - podniosłem ręce do góry i zacząłem nimi machać
Poleciałem do kuchni za moim karmicielem.
- Boże! - zacząłem wzruszony - DOSTAŁEM NALEŚNIKI!! Jiya... Itadakimasu!!!! - dodałem rozweselony. Chciałem zabierać się do jedzenia kiedy zorientowałem sie, że nie mam sztućcy - Y.. y.. y... y.. y..y... sztućny, nie?
Offline
Spojrzałem uważnie na kolesia, który wyczołgał się z szafy.
-Eeeeeeee.-powiedziałem.
Ma na imię Chansung, tak? Miło. Bardzo miło.
Pomachałem mu dosyć niepewnie. Wygląda dziwnie. Jakby miał zamiar się na mnie rzucić, to... Eeee, zawszę mogę uciec, tak. Zdecydowanie.
Uśmiechnąłem się nieco nerwowo.
-Idziesz na dół?-zapytałem, powoli idąc za Matką Teresą-Junho (albo Pocieszycielem Uciśnionych... Albo... Matką Wszystkich Dzieci... hmmm, nie, muszę wymyślić coś innego). tak od razu Matką Boską Botaniczną - Yunho
Yukke zaczął się drzeć. Zaśmiałem się. On jest jak dziecko. Pooociesznyyyy`~~~~.
Offline
Mialem ochote sie rozpłakac. Nie wiem gdzie jestem i w dodatku nic nie pamietam. Zaczalem szukac grzebyka zeby przeczesac wlosy, ale nigdzie go nie bylo dlatego tez odczulem jeszcze wiekszy strach niz wczesniej!!
Ok. Ogarnij sie Chansungie. Zaczeli mowic cos o jedzeniu, wiec uznalem ze najlepiej bedzie isc cos zjesc
- Eeee...tak ide na doł - usmiechnalem sie lekko, koles mial chyba jakas wade zgryzu, tak dziwnie szczerzył zęby
Offline
- Masz - powiedziałem Yukke, podawajac mu widelec - jak chcecie to sobie zróbcie - powiedziałem do chlopaków - Ja idę się napić - dodałem i wbiegłem po schodach. Wziąłem moje piwo z parapetu i papierosy, po czym siadłem sobie na kanapie i piłem w spokoju. Yukke nie wyłączył telewizora, więc zacząłem skakać po kanałach szukajac jakiegoś zamulacza, nic nie było ciekawego, wiec zatrzymałem się na jakimś teleturnieju, po czym odpaliłem papierosa i załozyłem nogi na stolik. 15 minut odpoczynku.
Offline
- Dziękuję! - zmrużyłem oczy i uśmiechnąłem się przechylając głowę lekko w prawo - Som pyszne! - stwierdziłem przeżywając mocno
A może po prostu byłem głodny? Truskawki! Jej! Jak czadowo! Muszę zadzwonić do Miyi, żeby mi kupił zapas fasolek Bertiego Botta. Ciekawe, czy je mi przywiezie… Zacząłem w przemyśleniu pukać się palcem po brodzie.
- Ej.. Jak myślicie, przyjdzie tu mój brat? Znaczy czy może? - zapytałem
Offline
Zlazłem na dół. Zamrugałem, widząc, jak Junho wraca się na górę. Uhm, no ok.
-Spoko, nie jestem głodny.-uśmiechnąłem się lekko.
Oczywiście, ze nie jestem głodny. Moja mama wystarczająco zadbała o to, bym nie poczuł głodu przez najbliższe 100 wieków. No dobra. Ale zdecydowanie nie jestem głodny. Teraz. No.
Wzruszyłem ramionami.
-Czemu nie?-zapytałem, mrugając.
Oparłem się o blat.
Offline
Spaliłem papierosa do końca i wypiłem piwo do końca, potem wypiłem drugie, i dopiero sie zczaiłem, ze Jaewooka gdzieś wcięło, nieważne.
Oglądałem teleturniej i nagle mi się zachciało spać. Spaliłem kolejną fajkę i wtedy poczułem, ze mi słabo. Zgasiłem ją o popielniczkę i walnąłem się na kanapę.
Yunho się zdrzemnął, będę później, nie rozjebcie domu, a jak bedziecie rozwalać to poczekajcie na mnie!
Offline
- Bo Miyka-żmijka się martwił, jak mi wymierzyli kare. Cóż... A ja chcę, żeby przyniósł mi fasolki wszystkich smaków - wyznałem i przed moimi oczami pojawiła się .. magia.. tzn. spojrzałem gdzieś w przestrzeń z zachwytem, ślina mi cieknie po brodzie etc.
W końcu zjadłem wszystko i nawet nie zauważyłem kiedy. Lololol. Dobry jestem. Wciaż burczało mi w brzuchu.
- jeszcze~! - zawyłem zrozpaczony. Chwila pomyślunku - RAMEN! - zachichotałem złowieszczo i wyprostowałem się na krześle zaraz podbiegając do szafek i zaczynając pospiesznie je przeszukiwać.
Offline